Projekt i wykonanie strony: Małgorzata Ewa Skibińska Kontakt: mskibinska84@gmail.com | tel. 508 960 993
W razie pytań lub chęci zamieszczenia dodatkowych informacji o Ewie zapraszam do kontaktu. Mogą Państwo skorzystać z formularza kontaktowego po prawej stronie.
Poniżej zaś znajdą Państwo publiczną KSIĘGĘ GOŚCI. Każdy dodany do niej wpis (o Ewie, dla Ewy, dla Jej Rodziców…) zostanie przeze mnie ręcznie zatwierdzony przed publikacją — w celu ochrony strony przed spamem.
Thank you for presenting Ewa’s superb book, which has reached us all the way in Australia. The literature it explores is among our favourite, so I look forward to discovering thoughtful perspectives within this exquisite publication, complete with French flaps and Jakub’s haunting cover art. Thanks again all of you, for all that you do in this dialogue. It is truly the conversation of centuries. We meet across cultures, decades and dimensions. Somehow, I feel that such soulfulness is immortal. At the very least, it illuminates humanity.
we are so happy to know that you received the book and took it into your collection with such tenderness and empathy. We will send you the additional books soon (and an e-mail, too)!
As you know, we wanted to create a place where Ewa could constantly become present, influencing life that only seemingly goes on without her: inspiring new research and artistic explorations, stimulating (self)cognitive curiosity or evoking emotions which often become the wind of change and the source of much-needed hope. This place resembles a garden, and your “words of wisdom” are like the spreading branches of an oak tree planted in that garden.
Juliusz Słowacki, our famous Polish poet, once wrote:
“There is one, only one treasure left for us
A thought knowing no dam and following the heart”
I am glad that the paths of our thoughts have crossed between continents, cultures, decades and dimensions…
Let the “coversation of centuries” continue.
Take care
Małgosia and Kuba
PS We are happy that you liked the cover art too. To give the credit to the right person, we must say that we designed the cover (typesetting etc.), but we asked our talented friend, Barbara Sobczyńska from Kraków, to paint the picturesque library scene.
A link was circulated at York University mentioning Ewa’s book. I was intrigued and took a peek. An hour later, I had missed my gym session and was running late on all manner of tasks – but what a pleasurable diversion it was. I look foward to reading more of Ewa’s book, it is very engaging and she says many interesting things on Victorian poetry directly of interest to my own research. She left the world a body of work of real significance that brings pleasure, reaching over time and space. A delightful coincidence for me and the interests I am exploring as I contemplate my own PhD. Thank you.
Dear Simon, thank you so much for adding here your heartfelt comment. It means a lot to us. I hope that we will also be able to publish Ewa’s MA thesis. Best wishes – Małgorzata
Pokrętne korytarze w budynku anglistyki przy Nowym Świecie 4 sprzyjały spotkaniom z nietuzinkowymi ludźmi. Jedną z nich była Ewa. Nie pamiętam dokładnie naszej pierwszej rozmowy (możliwe, że mówiła mi wtedy o walorach „The Dream of The Rood”, których ja nijak nie dostrzegałam). Za to pamiętam wiele późniejszych. Te po zajęciach u Prof. Lyonsa, te o Heaneyu, o nauce irlandzkiego, o kursie z ekfrazy u Prof. Jarniewicza, o Clannadzie (zdaje się, że w maju 2022 roku była na ich pożegnalnym koncercie w klubie Stodołą). Zawsze, kiedy pisałam jej, że będę w Abbey Theatre, kazała mi pozdrowić Yeatsa – “Magda, please, say hi to W.B.Y. for me. He should be haunting those corridors, methinks” 🙂 Nie tak dawno wysłałam jej upolowany w Stroniu Śląskim tomik Llyra Gwyn Lewisa – wiedziałam, że uczy się walijskiego. Miałyśmy się spotkać, ale wiadomo – ciągle coś. I chyba ostatni raz widziałam ją w 2010, krótko przed Świętami, kiedy wybrałyśmy się razem do bazyliki na Kawęczyńskiej na koncert Máire Brennan. Obydwie wróciłyśmy z autografami. Mówiła mi o wierszach G.M. Hopkinsa. Kilka lat temu, na jednej z imprez w Ambasadzie Irlandii, wspomniałam Prof. Bystydzieńskiej, że znam jej doktorantkę, Ewę. „Tak, to jedna z moich najlepszych studentek. Niezwykle inteligentna i nad wyraz ambitna” – usłyszałam wtedy.
Trzymaj się, cześć. I do zobaczenia w Leo’s Tavern 💚
Le grá – Magda
—
Cast a cold eye
On life, on death.
Horseman, pass by!
Dziękuję, Magdo, że ukorzeniłaś tu swoją sadzonkę słów. Gdyby nie Twój grudniowy wpis, być może nie rozmawiałybyśmy dzisiaj, nie czekałybyśmy na książkę Ewy… Podążyłam za nimi jak za nicią Ariadny, którą – jak strunę harfy eolskiej – do dziś, każdego dnia zdaje się czule trącać Ewa. A ja słyszę tę melodię. “Heart wánts, care haúnts, foot fóllows kínd”. Małgosia
Ewa,… nie znałem Ewy osobiście, nie znałem Jej przedtem, czymkolwiek jest to przedtem. Pamiętam dokładnie ten moment, gdy zobaczyłem twarz Ewy na zdjęciu.
Przeczytałem kilka informacji, kilka zdań, przerwałem czytanie.
W tym momencie pojawiło się pytanie: gdzie był Bóg?
Uświadomiłem sobie, że używam pytania C.S. Lewesa z Cienistej Doliny… “gdzie był Bóg?”. Zobaczyłem chwilę później odłożone dłuto i postać Ewy, ukończone dzieło Człowieka, które powodowało wrażenie doskonałości. To u C.S. Lewesa szukałem pomocy w zrozumieniu tej sytuacji.
To był upadek, w moich myślach zobaczyłem spadającego z konia Edwarda Rochestera i Ewę, która jak Jane Eyre pomaga mi pozbierać się i podnieść.
Czymże jest ten upadek? To oderwanie od rzeczywistości spowodowanej emigracją. To pragnienie spoglądania ku horyzontom by widzieć dalej, szerzej i głębiej, jednak już gdzie indziej, w innym świecie. Miałem wrażenie, właściwie od dłuższego czasu byłem jak w ciemnym lesie, bez drogi, bez mapy.
“Came upon an ancient forest
A guiding power had led me there
Walking through the mystic forest
The legend, tale of times gone by.”
Ancient Forest – Clannad
W tej całej sytuacji zobaczyłem światło, iskrę w ciemności.. Tym światłem była Ewa. Pomyślałem: będziesz moim przewodnikiem po literaturze brytyjskiej – The guiding power. To był moment bardzo ważny, raźniej spojrzałem przed siebie, wiedziałem, że powracam na drogę, którą pragnę iść.
Gdy zobaczyłem Małgosię trzymającą tabliczkę In loving memory…, która miała być przekazana do Haworth, na ławeczkę – wiedziałem już, że muszę tam pojechać. Ewa wyznaczyła czas moich odwiedzin Haworth,… szedłem na spotkanie z kimś kogo nie znałem.
Mieszkam w Anglii, odwiedzam Haworth, Heptonstall i wiele innych miejsc. Pisząc te słowa jestem tam, jestem tu, nieopodal ławeczki z tabliczką In loving memory… W moim umyśle i chyba nie tylko, pojawiło się poczucie harmonii, pewien wewnętrzny spokój i wdzięczność, bo Ktoś wpisuje się w krajobraz nie tylko Main Street w Haworth czy Wichrowych Wzgórz. Uobecnia się w krajobrazie literatury Wysp Brytyjskich, analizowanej uczuciem, pasją, wrażliwością z Polski. To doskonałe połączenie, to ów ekstrakt żywego intelektu, z którego możemy czerpać wiedzę, poznanie, doświadczanie, inspirację.
Dla kogoś takiego jak ja, to ogromna pomoc w eksploracji duchowej i budowaniu więzi z przestrzenią kraju, który stał się moim drugim pierwszym domem.
Przekaz słowny, treści wykute w skale, malowidła ścienne, słowa spisane na pergaminie, drukowane czcionką na papierze, zapis cyfrowy: to wędrówka myśli, literatury, zapis życia od czasów najdawniejszych, poprzez antyk, średniowiecze, renesans, epokę wiktoriańską aż do dzisiaj.
Ewa wpisuje się w tę podróż myśli i w wielu serach pozostawia swój ślad – to Jej forma zapisu.
Tu przychodzą mi na myśl słowa angielskiego archeologa, który kopał, kopał by odnaleźć treści zapisane w przeszłości, w duchu platońskiej anamnezy. I chociaż to kopanie było w innym materiale – Ewa w literaturze, Basil Brown w ziemi – na myśl i usta cisną się słowa w odpowiedzi na stwierdzenie, że umieramy.
”I’m not sure I agree. From the first human handprint on a cave wall, we’re part of something continuous. So, we… don’t really die.”
Tak właśnie jest, wierzę, że słowo poezji, literatury jest trwalsze od spiżu.
Chciałbym podziękować Ewie za przybliżanie literatury angielskiej i Małgosi, bez której nigdy bym nie poznał Ewy.
Te słowa ułożone w proste zdania, niech będą delfickim laurem z gaju Apollina, a moje ręce na chwilę niech będą dłońmi muzy…dziękuję Ewo.
Drogi Piotrze, bardzo Ci dziękuję za tę Etiudę skomponowaną z najczulszych oddźwięków. Chyba nie muszę Cię zapewniać, jak ucieszyły i wzruszyły mnie te słowa. Myślę sobie, że każde otwarcie książki, każde spojrzenie na tekst bliski czyjemuś sercu jest jak efekt motyla, wywołujący drżenie duszy – niezależnie od tego, po której stronie tęczy owa dusza się znajduje. A to drżenie wprawia potem w ruch skrzydła rudzika, mysie wibrysy i inne szczegóły wszyte złotą nicią w realizm magiczny codzienności, które wywołują uśmiech na naszych twarzach. Właśnie w ten sposób odczuwam obecność Ewy, która dzięki słowom – (na)pisanym, czytanym i przekazywanym z serca do serca – pozostaje wśród nas, wiedząc, że jest kochana. Dziękuję! Małgosia
Niektórzy ludzie odchodzą przed czasem….
Tak było z Ewą…
Nie znałam jej osobiście, ale jej mądrość, delikatność i wewnętrzne piękno poznałam dzięki innej przepięknej Osobie…
Ta strona…. tworzona z taką wytrwałością i zaangażowaniem… to najlepszy dowód na to, że Ewa była niesamowitą osobowością i bardzo dobrym CZŁOWIEKIEM.
Niech Cię pilnuje tam po drugiej stronie dobry Anioł…
Dziękuję, że tu zajrzałaś, Kasiu, i cieszę się, że mogłaś poznać Ewę przynajmniej w ten sposób. Wierzę, że ludzie “lepieni z tej samej gliny” zawsze będą razem, a śmierć ich nie rozłączy. Mój Anioł uśmiecha się do Twojego – i do Ciebie, Kasiu. Małgosia
Z Ewą poznaliśmy się przez okna – te orielskie i te emailowe. Nie jest mi jednak przez to łatwiej sprostać oknu tej Księgi Gości. Kiedy jednak myślę o latach serdecznej korespondencji i filologicznej przyjaźni, widzę pudełko na listy (przebojów) kursujące po sznurku między parapetami domów w Bullerbyn – i w tym pogodnym krajobrazie słyszę od razu refreny od Anni-Frid Lyngstad, której piosenki Ewa mi poleciła – jakby ledwie wczoraj – przekonując, że kiedy odrobinę przestroić ucho po linii fonetycznych fenomenów, to szwedzki okaże się cudownie prosty również dla anglisty… Pewnie dlatego też, frunąc tym wielojęzycznym tropem, przez chwilę bardziej skrzydlate wydały mi się celtyckie wersety, jakie zawsze krzesały zieloną iskrę porozumienia i snuły wstęgi rozmów w chmurach jedynego w swym rodzaju poczucia humoru, którego posiadaczką była Ewa. Teraz jednak wiem, że nawet irlandzkie frazy – podobne tych, jakie zwykła dodawać od siebie Enya na końcu książeczek swych albumów – nie pomogą mi wyrazić odcienia tej tęsknoty ani wdzięczności na myśl o Ewie. Składam za to z serca podziękowanie Małgosi, która wzniosła tę stronę, ponieważ również dla mnie jest to miejsce, gdzie spotkanie z Ewą nadal pisze się zdaniami w Present Tense i staje się przestrzenią ziszczeń, gdzie unaocznia się piękno przyjaźni oraz rozmaite più belle cose, które – przeciwnie niż mogłoby się zdawać – nie dzieją się wyłącznie w pieśni, micie czy legendzie.
Dziękuję, Kubusiu, za ten wpis pełen czułości i najdroższych sercu nut, które zawsze współbrzmiały – i współbrzmieć na wieczność już będą – na niewidzialnej pięciolinii splatającej istnienia nas trojga. Przeczytałam kiedyś, że tęsknota to namiętność żywiona do nieobecności. Ale ta “nieobecność” jest przecież tylko fizyczna. Lubię myśleć, że Ewa wybrała się po prostu na trochę dłuższą kwerendę… Naszą opoką jest wspólny, niezniszczalny mianownik wrażliwości i wiary, który – dosłownie i w przenośni – podnosi nas na duchu, pozwalając stanąć na palcach i zajrzeć przez OK(N)O na świat. Świat odmieniony i uświęcony głębszym spojrzeniem, świat, w którym wciąż jesteśmy razem. W myślach rozmawiam z Ewą, opowiadam Jej o wszystkim, czasem przynudzam i proszę o cichą zgodę na te wszystkie podejmowane inicjatywy, uwzględniam Ją w swojej codzienności, a moje serce niezmiennie pozostaje otwarte na odpowiedzi od Niej. Szukam ich w ptasim świergocie, w pięknych koincydencjach (jak Twój wpis i mój bukiet – w urodziny Yeatsa, choć zupełnie nieświadomie), przedmiotach znalezionych na drogach, w zdaniach wyłuskanych z książek otwartych na losowo wybranych stronach. Pamiętasz te zdania: “Wszystko w swoim czasie” i “Zacznij od pingwina” z Fforde’a w styczniu; “Będę tam chodziła na spacer co rano” z “Wichrowych wzgórz”, kiedy tabliczka dotarła do Haworth; “Składaj dalej” z Pratchetta, gdy zaczęliśmy pracę nad książką… I wiele innych, które dla “zimnego rozumu” będą tylko stemplem myślenia życzeniowego i echem rozpaczy, a dla nas – i może dla garsteczki pokrewnych dusz – są formami Jej uobecnień. Bo Ewa JEST – na swój szczególny (jak to Ona) sposób. Kiedy już Książka ujrzy światło dzienne, zamówimy dodatkowy kufel Guinnessa w warszawskim pubie 🙂 Małgosia
Ewy nie da się zapomnieć. Jej uśmiechu, spojrzenia, jakże przemyślanych, wyważonych opinii. Jej bezinteresowności i skłonności do pomocy. Jej pasji do literatury, zachwytu nad tekstami, gotowości do rozmowy. Jej skromności. Nadal powracają do mnie Jej słowa w naszej korespondencji, emailach, które zostały w skrzynce, wiadomości w komunikatorach. I już tak zostanie.
Dziękuję za wzruszający wpis, Pani Profesor. Rzeczony uśmiech z pewnością rozpościera się teraz gdzieś na górze (w towarzystwie pąsowego rumieńca). Małgorzata
Nie poznałam Ewy osobiście. Patrzyła na mnie ze zdjęć, czytałam Jej prace i starałam się nawiązać z Nią kontakt duchowy. Rodzice mogą być dumni z tak cudownej dziewczyny, jaką była Ewa. Jej ciepło, wrażliwość i dobroć zostanie z nami na zawsze. Ewa uczyła wszystkich, jak kochać i podziwiać świat, który dzięki Niej był piękny i magiczny. I taki pozostanie.
Wciąż wracam myślami do pierwszego spotkania z Ewą dwanaście lat temu. Jej miodowe włosy, zadziorne stylowe oprawki oraz – przede wszystkim – przemiły głos i uśmiech rozpromieniały deszczowy wieczór przy Placu Unii Lubelskiej. To wspomnienie które nie zaciera się w pamięci. Trudno opisać Ewę w kilku określeniach, ale skromność, błyskotliwość, szczerość, entuzjazm pozytywnego spojrzenia na świat – tym jaśniała jej Osoba.
Kasiu, bardzo dziękuję, że podzieliłaś się tym drogocennym wspomnieniem. Wspomniałaś o deszczowym wieczorze – deszcz towarzyszył chyba każdemu mojemu spotkaniu z Ewą, ale ostatnie, 12 lipca zeszłego roku, było wyjątkowe, bo na niebie pojawiła się podwójna tęcza, kiedy się żegnałyśmy – z nadzieją na jesiennie poszukiwania puszczyka w Łazienkach Królewskich… Małgosia
“W tej stronie, wysoko nad sterczącym szczytem górskim biała gwiazda wyjrzała właśnie spośród rozdartych chmur. Gdy ją tak ujrzał zagubiony w przeklętym wrogim kraju, wzruszyło go jej piękno, a nadzieja wstąpiła znów w jego serce. Jak chłodny, jasny promień olśniła go bowiem nagle myśl, że bądź co bądź Cień jest czymś małym i przemijającym; istnieje światło i piękno, którego nigdy nie dosięgnie.”
Kiedy Małgosia powiedziała mi, że taki projekt się szykuje, przez moment wyobrażałam go sobie w jakiś sposób, próbując połączyć z nieznaną zupełnie mi osobą i szczątkowymi informacjami na temat Jej świata. Efekt przeszedł wszelkie moje wyobrażenia! Strona jest znakomicie skonstruowana. Przepiękna, estetyczna, wysmakowana w każdym szczególe. Delikatnie, ale pewnie pociąga w świat Autorki i jej osoby. Jest w tym wszystkim zawarta tak ogromna doza czułości i staranności, że czuję się trochę jak Złotowłosa z bajki, która wtargnęła do domu niedźwiedzi. Z jednej strony najedzona i wyspana, a z drugiej jednak zawstydzona… Czy powinnam w ogóle tu wchodzić i się najadać; czy wypada tak sobie po prostu wejść w czyjś bardzo osobisty, intymny wręcz świat? Ale stało się. Weszłam weń bardzo spontanicznie i jestem ogromna wdzięczna za to twórcom tej strony. Czuję bowiem ogromną radość, że znalazłam kolejny dowód na to, że wszystko co opieczętowane prawdziwą Miłością i Przyjaźnią jest nieśmiertelne.
I never met Ewa, but after reading the pages of her website, I feel I know her well.
She was obviously immensely talented, respected and cherished.
But so too is the curator of her works and creator of the website.
I think I will like her very much when I see her in a few weeks time.
I think, and hope in Małgosia, I have found a new friend for life. x
Thank you, dear David – it’s truly heartwarming to read, and it means a lot. Anne Shirley (as well as Ewa) would probably say: “bosom friend”. Małgosia x
Ta strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.ZgodaNie wyrażam zgodyPolityka prywatności
Thank you for presenting Ewa’s superb book, which has reached us all the way in Australia. The literature it explores is among our favourite, so I look forward to discovering thoughtful perspectives within this exquisite publication, complete with French flaps and Jakub’s haunting cover art. Thanks again all of you, for all that you do in this dialogue. It is truly the conversation of centuries. We meet across cultures, decades and dimensions. Somehow, I feel that such soulfulness is immortal. At the very least, it illuminates humanity.
Dear Louisa,
we are so happy to know that you received the book and took it into your collection with such tenderness and empathy. We will send you the additional books soon (and an e-mail, too)!
As you know, we wanted to create a place where Ewa could constantly become present, influencing life that only seemingly goes on without her: inspiring new research and artistic explorations, stimulating (self)cognitive curiosity or evoking emotions which often become the wind of change and the source of much-needed hope. This place resembles a garden, and your “words of wisdom” are like the spreading branches of an oak tree planted in that garden.
Juliusz Słowacki, our famous Polish poet, once wrote:
“There is one, only one treasure left for us
A thought knowing no dam and following the heart”
I am glad that the paths of our thoughts have crossed between continents, cultures, decades and dimensions…
Let the “coversation of centuries” continue.
Take care
Małgosia and Kuba
PS We are happy that you liked the cover art too. To give the credit to the right person, we must say that we designed the cover (typesetting etc.), but we asked our talented friend, Barbara Sobczyńska from Kraków, to paint the picturesque library scene.
A link was circulated at York University mentioning Ewa’s book. I was intrigued and took a peek. An hour later, I had missed my gym session and was running late on all manner of tasks – but what a pleasurable diversion it was. I look foward to reading more of Ewa’s book, it is very engaging and she says many interesting things on Victorian poetry directly of interest to my own research. She left the world a body of work of real significance that brings pleasure, reaching over time and space. A delightful coincidence for me and the interests I am exploring as I contemplate my own PhD. Thank you.
Dear Simon, thank you so much for adding here your heartfelt comment. It means a lot to us. I hope that we will also be able to publish Ewa’s MA thesis. Best wishes – Małgorzata
Twoja książka już się drukuje, Ewuniu, i to w drukarni, której ptasia nazwa wywołałaby uśmiech na Twojej twarzy. A tak wygląda druk próbny :* Małgosia
“And my very sweet companion
She’s the Angel of Compassion…”
Warszawa 2017
M.
Pokrętne korytarze w budynku anglistyki przy Nowym Świecie 4 sprzyjały spotkaniom z nietuzinkowymi ludźmi. Jedną z nich była Ewa. Nie pamiętam dokładnie naszej pierwszej rozmowy (możliwe, że mówiła mi wtedy o walorach „The Dream of The Rood”, których ja nijak nie dostrzegałam). Za to pamiętam wiele późniejszych. Te po zajęciach u Prof. Lyonsa, te o Heaneyu, o nauce irlandzkiego, o kursie z ekfrazy u Prof. Jarniewicza, o Clannadzie (zdaje się, że w maju 2022 roku była na ich pożegnalnym koncercie w klubie Stodołą). Zawsze, kiedy pisałam jej, że będę w Abbey Theatre, kazała mi pozdrowić Yeatsa – “Magda, please, say hi to W.B.Y. for me. He should be haunting those corridors, methinks” 🙂 Nie tak dawno wysłałam jej upolowany w Stroniu Śląskim tomik Llyra Gwyn Lewisa – wiedziałam, że uczy się walijskiego. Miałyśmy się spotkać, ale wiadomo – ciągle coś. I chyba ostatni raz widziałam ją w 2010, krótko przed Świętami, kiedy wybrałyśmy się razem do bazyliki na Kawęczyńskiej na koncert Máire Brennan. Obydwie wróciłyśmy z autografami. Mówiła mi o wierszach G.M. Hopkinsa. Kilka lat temu, na jednej z imprez w Ambasadzie Irlandii, wspomniałam Prof. Bystydzieńskiej, że znam jej doktorantkę, Ewę. „Tak, to jedna z moich najlepszych studentek. Niezwykle inteligentna i nad wyraz ambitna” – usłyszałam wtedy.
Trzymaj się, cześć. I do zobaczenia w Leo’s Tavern 💚
Le grá – Magda
—
Cast a cold eye
On life, on death.
Horseman, pass by!
Dziękuję, Magdo, że ukorzeniłaś tu swoją sadzonkę słów. Gdyby nie Twój grudniowy wpis, być może nie rozmawiałybyśmy dzisiaj, nie czekałybyśmy na książkę Ewy… Podążyłam za nimi jak za nicią Ariadny, którą – jak strunę harfy eolskiej – do dziś, każdego dnia zdaje się czule trącać Ewa. A ja słyszę tę melodię. “Heart wánts, care haúnts, foot fóllows kínd”. Małgosia
“The shaking of its leafy head
Has given the waves their melody,
And made my lips and music wed,
Murmuring a wizard song for thee”.
W.B. Yeats
Drzewo z dedykacją dla Ewy.
Od dziś mogą Państwo dodawać do swoich wpisów załączniki. Małgosia
Ewa,… nie znałem Ewy osobiście, nie znałem Jej przedtem, czymkolwiek jest to przedtem. Pamiętam dokładnie ten moment, gdy zobaczyłem twarz Ewy na zdjęciu.
Przeczytałem kilka informacji, kilka zdań, przerwałem czytanie.
W tym momencie pojawiło się pytanie: gdzie był Bóg?
Uświadomiłem sobie, że używam pytania C.S. Lewesa z Cienistej Doliny… “gdzie był Bóg?”. Zobaczyłem chwilę później odłożone dłuto i postać Ewy, ukończone dzieło Człowieka, które powodowało wrażenie doskonałości. To u C.S. Lewesa szukałem pomocy w zrozumieniu tej sytuacji.
To był upadek, w moich myślach zobaczyłem spadającego z konia Edwarda Rochestera i Ewę, która jak Jane Eyre pomaga mi pozbierać się i podnieść.
Czymże jest ten upadek? To oderwanie od rzeczywistości spowodowanej emigracją. To pragnienie spoglądania ku horyzontom by widzieć dalej, szerzej i głębiej, jednak już gdzie indziej, w innym świecie. Miałem wrażenie, właściwie od dłuższego czasu byłem jak w ciemnym lesie, bez drogi, bez mapy.
“Came upon an ancient forest
A guiding power had led me there
Walking through the mystic forest
The legend, tale of times gone by.”
Ancient Forest – Clannad
W tej całej sytuacji zobaczyłem światło, iskrę w ciemności.. Tym światłem była Ewa. Pomyślałem: będziesz moim przewodnikiem po literaturze brytyjskiej – The guiding power. To był moment bardzo ważny, raźniej spojrzałem przed siebie, wiedziałem, że powracam na drogę, którą pragnę iść.
Gdy zobaczyłem Małgosię trzymającą tabliczkę In loving memory…, która miała być przekazana do Haworth, na ławeczkę – wiedziałem już, że muszę tam pojechać. Ewa wyznaczyła czas moich odwiedzin Haworth,… szedłem na spotkanie z kimś kogo nie znałem.
Mieszkam w Anglii, odwiedzam Haworth, Heptonstall i wiele innych miejsc. Pisząc te słowa jestem tam, jestem tu, nieopodal ławeczki z tabliczką In loving memory… W moim umyśle i chyba nie tylko, pojawiło się poczucie harmonii, pewien wewnętrzny spokój i wdzięczność, bo Ktoś wpisuje się w krajobraz nie tylko Main Street w Haworth czy Wichrowych Wzgórz. Uobecnia się w krajobrazie literatury Wysp Brytyjskich, analizowanej uczuciem, pasją, wrażliwością z Polski. To doskonałe połączenie, to ów ekstrakt żywego intelektu, z którego możemy czerpać wiedzę, poznanie, doświadczanie, inspirację.
Dla kogoś takiego jak ja, to ogromna pomoc w eksploracji duchowej i budowaniu więzi z przestrzenią kraju, który stał się moim drugim pierwszym domem.
Przekaz słowny, treści wykute w skale, malowidła ścienne, słowa spisane na pergaminie, drukowane czcionką na papierze, zapis cyfrowy: to wędrówka myśli, literatury, zapis życia od czasów najdawniejszych, poprzez antyk, średniowiecze, renesans, epokę wiktoriańską aż do dzisiaj.
Ewa wpisuje się w tę podróż myśli i w wielu serach pozostawia swój ślad – to Jej forma zapisu.
Tu przychodzą mi na myśl słowa angielskiego archeologa, który kopał, kopał by odnaleźć treści zapisane w przeszłości, w duchu platońskiej anamnezy. I chociaż to kopanie było w innym materiale – Ewa w literaturze, Basil Brown w ziemi – na myśl i usta cisną się słowa w odpowiedzi na stwierdzenie, że umieramy.
”I’m not sure I agree. From the first human handprint on a cave wall, we’re part of something continuous. So, we… don’t really die.”
Tak właśnie jest, wierzę, że słowo poezji, literatury jest trwalsze od spiżu.
Chciałbym podziękować Ewie za przybliżanie literatury angielskiej i Małgosi, bez której nigdy bym nie poznał Ewy.
Te słowa ułożone w proste zdania, niech będą delfickim laurem z gaju Apollina, a moje ręce na chwilę niech będą dłońmi muzy…dziękuję Ewo.
Drogi Piotrze, bardzo Ci dziękuję za tę Etiudę skomponowaną z najczulszych oddźwięków. Chyba nie muszę Cię zapewniać, jak ucieszyły i wzruszyły mnie te słowa. Myślę sobie, że każde otwarcie książki, każde spojrzenie na tekst bliski czyjemuś sercu jest jak efekt motyla, wywołujący drżenie duszy – niezależnie od tego, po której stronie tęczy owa dusza się znajduje. A to drżenie wprawia potem w ruch skrzydła rudzika, mysie wibrysy i inne szczegóły wszyte złotą nicią w realizm magiczny codzienności, które wywołują uśmiech na naszych twarzach. Właśnie w ten sposób odczuwam obecność Ewy, która dzięki słowom – (na)pisanym, czytanym i przekazywanym z serca do serca – pozostaje wśród nas, wiedząc, że jest kochana. Dziękuję! Małgosia
Niektórzy ludzie odchodzą przed czasem….
Tak było z Ewą…
Nie znałam jej osobiście, ale jej mądrość, delikatność i wewnętrzne piękno poznałam dzięki innej przepięknej Osobie…
Ta strona…. tworzona z taką wytrwałością i zaangażowaniem… to najlepszy dowód na to, że Ewa była niesamowitą osobowością i bardzo dobrym CZŁOWIEKIEM.
Niech Cię pilnuje tam po drugiej stronie dobry Anioł…
Dziękuję, że tu zajrzałaś, Kasiu, i cieszę się, że mogłaś poznać Ewę przynajmniej w ten sposób. Wierzę, że ludzie “lepieni z tej samej gliny” zawsze będą razem, a śmierć ich nie rozłączy. Mój Anioł uśmiecha się do Twojego – i do Ciebie, Kasiu. Małgosia
Z Ewą poznaliśmy się przez okna – te orielskie i te emailowe. Nie jest mi jednak przez to łatwiej sprostać oknu tej Księgi Gości. Kiedy jednak myślę o latach serdecznej korespondencji i filologicznej przyjaźni, widzę pudełko na listy (przebojów) kursujące po sznurku między parapetami domów w Bullerbyn – i w tym pogodnym krajobrazie słyszę od razu refreny od Anni-Frid Lyngstad, której piosenki Ewa mi poleciła – jakby ledwie wczoraj – przekonując, że kiedy odrobinę przestroić ucho po linii fonetycznych fenomenów, to szwedzki okaże się cudownie prosty również dla anglisty… Pewnie dlatego też, frunąc tym wielojęzycznym tropem, przez chwilę bardziej skrzydlate wydały mi się celtyckie wersety, jakie zawsze krzesały zieloną iskrę porozumienia i snuły wstęgi rozmów w chmurach jedynego w swym rodzaju poczucia humoru, którego posiadaczką była Ewa. Teraz jednak wiem, że nawet irlandzkie frazy – podobne tych, jakie zwykła dodawać od siebie Enya na końcu książeczek swych albumów – nie pomogą mi wyrazić odcienia tej tęsknoty ani wdzięczności na myśl o Ewie. Składam za to z serca podziękowanie Małgosi, która wzniosła tę stronę, ponieważ również dla mnie jest to miejsce, gdzie spotkanie z Ewą nadal pisze się zdaniami w Present Tense i staje się przestrzenią ziszczeń, gdzie unaocznia się piękno przyjaźni oraz rozmaite più belle cose, które – przeciwnie niż mogłoby się zdawać – nie dzieją się wyłącznie w pieśni, micie czy legendzie.
Dziękuję, Kubusiu, za ten wpis pełen czułości i najdroższych sercu nut, które zawsze współbrzmiały – i współbrzmieć na wieczność już będą – na niewidzialnej pięciolinii splatającej istnienia nas trojga. Przeczytałam kiedyś, że tęsknota to namiętność żywiona do nieobecności. Ale ta “nieobecność” jest przecież tylko fizyczna. Lubię myśleć, że Ewa wybrała się po prostu na trochę dłuższą kwerendę… Naszą opoką jest wspólny, niezniszczalny mianownik wrażliwości i wiary, który – dosłownie i w przenośni – podnosi nas na duchu, pozwalając stanąć na palcach i zajrzeć przez OK(N)O na świat. Świat odmieniony i uświęcony głębszym spojrzeniem, świat, w którym wciąż jesteśmy razem. W myślach rozmawiam z Ewą, opowiadam Jej o wszystkim, czasem przynudzam i proszę o cichą zgodę na te wszystkie podejmowane inicjatywy, uwzględniam Ją w swojej codzienności, a moje serce niezmiennie pozostaje otwarte na odpowiedzi od Niej. Szukam ich w ptasim świergocie, w pięknych koincydencjach (jak Twój wpis i mój bukiet – w urodziny Yeatsa, choć zupełnie nieświadomie), przedmiotach znalezionych na drogach, w zdaniach wyłuskanych z książek otwartych na losowo wybranych stronach. Pamiętasz te zdania: “Wszystko w swoim czasie” i “Zacznij od pingwina” z Fforde’a w styczniu; “Będę tam chodziła na spacer co rano” z “Wichrowych wzgórz”, kiedy tabliczka dotarła do Haworth; “Składaj dalej” z Pratchetta, gdy zaczęliśmy pracę nad książką… I wiele innych, które dla “zimnego rozumu” będą tylko stemplem myślenia życzeniowego i echem rozpaczy, a dla nas – i może dla garsteczki pokrewnych dusz – są formami Jej uobecnień. Bo Ewa JEST – na swój szczególny (jak to Ona) sposób. Kiedy już Książka ujrzy światło dzienne, zamówimy dodatkowy kufel Guinnessa w warszawskim pubie 🙂 Małgosia
Ewy nie da się zapomnieć. Jej uśmiechu, spojrzenia, jakże przemyślanych, wyważonych opinii. Jej bezinteresowności i skłonności do pomocy. Jej pasji do literatury, zachwytu nad tekstami, gotowości do rozmowy. Jej skromności. Nadal powracają do mnie Jej słowa w naszej korespondencji, emailach, które zostały w skrzynce, wiadomości w komunikatorach. I już tak zostanie.
Dziękuję za wzruszający wpis, Pani Profesor. Rzeczony uśmiech z pewnością rozpościera się teraz gdzieś na górze (w towarzystwie pąsowego rumieńca). Małgorzata
Nie poznałam Ewy osobiście. Patrzyła na mnie ze zdjęć, czytałam Jej prace i starałam się nawiązać z Nią kontakt duchowy. Rodzice mogą być dumni z tak cudownej dziewczyny, jaką była Ewa. Jej ciepło, wrażliwość i dobroć zostanie z nami na zawsze. Ewa uczyła wszystkich, jak kochać i podziwiać świat, który dzięki Niej był piękny i magiczny. I taki pozostanie.
Dziękuję za te piękne słowa, Mamo – Małgosia
Wciąż wracam myślami do pierwszego spotkania z Ewą dwanaście lat temu. Jej miodowe włosy, zadziorne stylowe oprawki oraz – przede wszystkim – przemiły głos i uśmiech rozpromieniały deszczowy wieczór przy Placu Unii Lubelskiej. To wspomnienie które nie zaciera się w pamięci. Trudno opisać Ewę w kilku określeniach, ale skromność, błyskotliwość, szczerość, entuzjazm pozytywnego spojrzenia na świat – tym jaśniała jej Osoba.
Wspaniała strona poświęcona Ewie.
Kasiu, bardzo dziękuję, że podzieliłaś się tym drogocennym wspomnieniem. Wspomniałaś o deszczowym wieczorze – deszcz towarzyszył chyba każdemu mojemu spotkaniu z Ewą, ale ostatnie, 12 lipca zeszłego roku, było wyjątkowe, bo na niebie pojawiła się podwójna tęcza, kiedy się żegnałyśmy – z nadzieją na jesiennie poszukiwania puszczyka w Łazienkach Królewskich… Małgosia
Dziękuję za udostępnienie prac Ewy i za tak żywe i wyostrzone wspomnienie Luned
Dziękuję, że zajrzałeś, Michale – Małgosia
Endlessly kind, very insightful, extremely modest, and now sadly missed.
I’m hopeful that Ewa’s academic work will live on.
Dziękuję za te piękne słowa, Pani Doktor. Z pozdrowieniami – Małgorzata Skibińska
“W tej stronie, wysoko nad sterczącym szczytem górskim biała gwiazda wyjrzała właśnie spośród rozdartych chmur. Gdy ją tak ujrzał zagubiony w przeklętym wrogim kraju, wzruszyło go jej piękno, a nadzieja wstąpiła znów w jego serce. Jak chłodny, jasny promień olśniła go bowiem nagle myśl, że bądź co bądź Cień jest czymś małym i przemijającym; istnieje światło i piękno, którego nigdy nie dosięgnie.”
Kiedy Małgosia powiedziała mi, że taki projekt się szykuje, przez moment wyobrażałam go sobie w jakiś sposób, próbując połączyć z nieznaną zupełnie mi osobą i szczątkowymi informacjami na temat Jej świata. Efekt przeszedł wszelkie moje wyobrażenia! Strona jest znakomicie skonstruowana. Przepiękna, estetyczna, wysmakowana w każdym szczególe. Delikatnie, ale pewnie pociąga w świat Autorki i jej osoby. Jest w tym wszystkim zawarta tak ogromna doza czułości i staranności, że czuję się trochę jak Złotowłosa z bajki, która wtargnęła do domu niedźwiedzi. Z jednej strony najedzona i wyspana, a z drugiej jednak zawstydzona… Czy powinnam w ogóle tu wchodzić i się najadać; czy wypada tak sobie po prostu wejść w czyjś bardzo osobisty, intymny wręcz świat? Ale stało się. Weszłam weń bardzo spontanicznie i jestem ogromna wdzięczna za to twórcom tej strony. Czuję bowiem ogromną radość, że znalazłam kolejny dowód na to, że wszystko co opieczętowane prawdziwą Miłością i Przyjaźnią jest nieśmiertelne.
Tak się cieszę, Natalko, że zajrzałaś i zostawiłaś ślad, na widok którego Ewa na pewno się teraz uśmiecha. Dziękuję – Małgosia
I never met Ewa, but after reading the pages of her website, I feel I know her well.
She was obviously immensely talented, respected and cherished.
But so too is the curator of her works and creator of the website.
I think I will like her very much when I see her in a few weeks time.
I think, and hope in Małgosia, I have found a new friend for life. x
Thank you, dear David – it’s truly heartwarming to read, and it means a lot. Anne Shirley (as well as Ewa) would probably say: “bosom friend”. Małgosia x