Rodzicom Ewy
Ławeczka Ewy w Haworth
Droga na Wichrowe Wzgórza prowadzi przez Haworth — niewielkie miasteczko położone w Górach Pennińskich, w którym większość swojego życia spędziły siostry Brontë. Pierwszego dnia wiosny, o świcie, Haworth stało się bogatsze o garsteczkę słów, które przyfrunęły z Polski i zostały uprzednio wygrawerowane na mosiężnej tabliczce:
I loving memory of
Ewa „Luned” Młynarczyk (1982–2022)
dearest soulmate, talented scholar, pure heart of Green Gables
„I know that ghosts have wandered on earth. Be with me always — take any form —
drive me mad! only do not leave me in this abyss, where I cannot find you!”
Emily Brontë
Gdzieś w połowie stromej Main Street, naprzeciwko niebieskiego — jak suknia Enyi w Caribbean blue — antykwariatu Hatchard & Daughters, a obok zdobionej trzema budkami dla ptaków i podobizną Mary Poppins elewacji sklepu Oh la la Vintage, znajduje się wyjątkowa ławeczka. Wykonał ją przed laty David Robertson z Brontë Adventures, aby zapewnić starszym osobom miejsce na złapanie oddechu w drodze pod górkę. Los skrzyżował ścieżki moje i Davida, kiedy pod koniec stycznia 2023 r. szukałam sposobu na spełnienie jednego z marzeń Ewy. Wiem, że chciała zobaczyć Wichrowe Wzgórza — obie kochałyśmy powieść Emily Brontë — a ja miałam nadzieję, że po obronie doktoratu Ewa pojedzie tam ze mną. Nie zdążyła. Mimo to obiecałam — Jej i sobie — że ta wymarzona wizyta stanie się możliwa w inny sposób. Wierzę bowiem, że słowa bywają kluczami otwierającymi sekretne przejścia do innych światów, a może oknami na świat(y)… „Let me in-a-your window”. Niech więc ta tabliczka otwiera drogę do najczulszych uobecnień i wytęsknionych spotkań — między słowami. A Tobie, Davidzie, dziękuję za słowa, które z ufnością skierowałeś do obcej (wtedy) osoby, a których nigdy nie zapomnę: „I wanted the world to know Ewa for you. I want you happy, but more importantly, I do like to know how you truly feel”.
Imię i nazwisko Ewy — wraz z Jej walijskim pseudonimem — wykaligrafował najpierw Jakub Niedziela (napis funkcjonuje również jako logo witryny i zdobi jedną ze stron w książce Ewy). Resztę złożyłam fontem autorstwa Williama Morrisa — jednego z bohaterów rozprawy doktorskiej Ewy. Green Gables to nawiązanie do Jej ukochanej książki — Ani z Zielonego Wzgórza.
Zwyczaj umieszczania epitafiów na ławeczkach jest charakterystyczny dla kultury brytyjskiej. Zawsze mnie wzruszał — ilekroć gościłam na Wyspach, szukałam podobnych inskrypcji i fotografowałam je, by wydobyć z cienia anonimowości lub niepamięci utrwaloną w nich ludzką podmiotowość. Jeden z tekstów pamiętam do dziś: „When you miss me, sit right here. Speak out loud, I’m always near”. Nie przypuszczałam wtedy, że jedna z takich tabliczek będzie dojmującym echem z głębi mojego serca — a oddałabym wszystko, by nie mieć powodu do jej umieszczenia. Pewnie istnieją na świecie ławeczki piękniejsze, ale ta jest Twoja, Ewuniu. Dlatego jest jedyna w swoim rodzaju.
Patrzę na zdjęcia ławeczki otulonej dwiema minirabatkami. O kwiaty i małe drzewka dba Alma — żona Alana, który pomagał Davidowi zbudować to miejsce. Alan zmarł kilka lat temu. Pod koniec marca kwitły tam żonkile — nieśmiało przechylały główki w stronę ławki, jakby chciały je ułożyć na ramieniu odpoczywającej Duszy, szepcząc Jej do ucha:
„I wandered lonely as a cloud
That floats on high o’er vales and hills,
When all at once I saw a crowd,
A host, of golden daffodils”.
W. Wordsworth
W lipcu, kiedy pierwszy raz dane mi było zobaczyć ławeczkę na własne oczy, roztaczała się wokół niej feeria letnich barw — spotęgowana odbiciem w witrynie antykwariatu, która na chwilę zdawała się przeobrażać kamienie z murku w księgi, a księgi — w kamienie. Niedługo ławeczkę ogrzewać będą żółte płomienie liści i lisie rudości, a zimą płatki śniegu odtańczą na niej Taniec Wieszczki Cukrowej, by wiosną znów stać się płatkami kwiatów.
Tam jest wszystko, czego Dusza zapragnie: książki w Hatchard & Daughters, Spooks, Wave of Nostalgia i T. Venables, ptaki, kwiaty, zapach świeżego pieczywa dochodzący z pobliskich piekarni i zmieszany z wonią deszczu (w końcu to Anglia), aromat kawy po irlandzku unoszący się tanecznie do melodii mgieł nocnych, wrzosowiska, po których można włóczyć się bez końca, nasłuchiwać pardw szkockich i tańczyć… Być może już niedługo w księgarni naprzeciwko ławeczki pojawi się dzieło Ewy. Z pewnością trafi ono również do punktu wymiany książek znajdującego się w czerwonej budce telefonicznej przy Main Street. Kto wie, może owa budka to biblioteczny odpowiednik TARDIS z Doktora Who?
Od czasu do czasu otrzymuję zdjęcia z pozującymi na ławeczce przypadkowymi przechodniami i przyjaciółmi, którym David opowiedział o Ewie. Patrząc na te pogodne, obce-bliskie twarze, utwierdzam się w przekonaniu, że to wyjątkowe miejsce symbolicznie przejęło rolę, jaką Ewa zwykła odgrywać w życiu innych ludzi: łączy, wywołuje uśmiech na twarzy, dodaje sił jako „nieruchomy poruszyciel”, punkt wymiany myśli i ciepła, soulcrossing. A ileż zdumiewających scen niewidocznych dla oka musi się tam rozgrywać — to już sama Ewa wie najlepiej.
Pierwszego dnia wiosny, kiedy tabliczka została uroczyście przymocowana do ławeczki, otworzyłam Wichrowe wzgórza na losowej stronie, a pierwsze zdanie, na które skierowałam wzrok, brzmiało: „Będę chodziła tutaj na spacer co rano”. Wierzę Ci na słowo, Ewuniu. A kiedyś będziemy chodzić tam razem. Tymczasem Twoja książka, wyfrunąwszy z nocy ciemnej ducha, rozpościera skrzydła (i 80-milimetrowe skrzydełka) w świetle dziennym.
MS
Wpis poświęcony ławeczce w grupie I love Haworth and Brontë Parsonage na Facebooku: link
When I built the bench, it was only to help people rest their weary legs as they climbed the steep cobbled street. I had no idea that one day it may help ease the troubled mind of a stranger from Poland. What I enjoy most is knowing that she’s not quite the stranger she was and that for time to time, we exchange photos, voice recordings and messages of a snapshot of our lives, sometimes troubled, sometimes of joy and often from me, random thoughts of my weary day. And that’s how it should be and I believe that was the desire in the first place. Between us I think we did okay and every now and then somebody will be told of the beautiful love between Ewa and Malgosia. x
Thank you for your perennial (let me use one of Ewa’s favourite words) kindness, David. I can’t wait to “come home to wuthering, wuthering Wuthering Heights” and look at them from the window of your shepherd’s hut in Stanbury. I’ll do my best to bring as many of my friends (and friends in spe) to the bench as possible. Each photo from you with another close-stranger sitting there causes an overwhelming emotion.
“When you’re down and out, when you’re on the street
When evening falls so hard, I will comfort you
I’ll take your part, oh, when darkness comes
And pain is all around
Like a BENCH over troubled water
I will lay me down”.
Małgosia xxx